niedziela, 2 listopada 2014

ROZDZIAŁ 2 "NOWA RZECZYWISTOŚĆ"

   Moje nadgarstki zostały oznaczone fioletowo-zielonymi śladami, które tak szybko nie pozwolą zapomnieć mi o kajdankach, którymi skuto moje ręce.
- Ines? - cichy głos dobiegający zza moich pleców sprawiał, że wszystko było o wiele trudniejsze. Choć bardzo chciałam się odwrócić, wiedziałam, iż nie mogłam. Pogorszyłabym sytuację jeszcze bardziej. Napisałam dla nie list. Amanda zobowiązała się przekazać go do jej dłoni w najbliższym czasie.
 Wsiadłam do samochodu, w którym siedziało dwóch policjantów ubranych w cywilne rzeczy. Obok mnie zajmowała miejsca moja adwokat.
 Naprawdę doceniałam obecność kobiety. Dawała mi ogromne oparcie.
- Dasz sobie radę. Zobaczysz. - mówiła łagodnie, chcąc podtrzymać mnie na duchu.
 Westchnęłam cicho w odpowiedzi. Zamknęłam oczy, a głowę oparłam o zimną szybę. Droga do ośrodka minęła bardzo szybko, za szybko. 
- Uważaj na siebie i unikaj konfliktów, wtedy będzie wszystko w porządku. Dzielisz ce... "pokój" z Rachel. Trafiła tu w wieku piętnastu lat. Jest niegroźna. Spróbuj się z nią dogadać, a ja w tym czasie spróbuję Cię stąd wyciągnąć. - blondynka mocno mnie do siebie przytuliła. Starałam się powstrzymywać łzy, co było trudne.
- Musimy wchodzić do środka. - jeden z policjantów wyjął moją torbę z bagażnika, a drugi, który się odezwał, szedł już w kierunku metalowej bramy.
 Ostatni raz spojrzałam na Amandę, po czym ruszyłam za mężczyznami. Wzięłam ostatni głęboki oddech wolności, nim usłyszałam nieprzyjemny dźwięk zatrzaśnięcia się mojego więzienia.
- Chodź za nami. - posłuchałam, kierując się za nimi. Po drodze rozglądałam się dookoła. To miejsce nie wydawało się takie straszne, dopóki moje ramię nie zderzyło się boleśnie z łokciem jakiegoś chłopaka.
 Zmierzył mnie pustym spojrzeniem, po czym po prostu wyminął bez słowa. I choć wiedziałam, że nie powinnam, kilkukrotnie odwróciłam głowę, licząc, że jeszcze raz zobaczę jego hipnotyzujące oczy. 
- To Twój pokój. Idziemy poinformować dyrektorkę o Twoim przybyciu. Staraj się nie robić problemów, a wyjdziesz stąd szybciej niż myślisz. - jeden z policjantów podał mi torbę, po czym zniknęli za rogiem.
 Chwyciłam niepewnie za klamkę, ostrożnie uchylając drzwi. Skrzypnęły, przez co na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Um, przepraszam. - mruknęłam, widząc zaspane spojrzenie czarnowłosej dziewczyny, leżącej na dolnym łóżku.
- Spoko. Ale proszę Cię, daj mi jeszcze trochę pospać. - odparła, ponownie padając na poduszkę, która nie wydawała się zbyt zachęcająca do snu. 
 Położyłam rzeczy na podłogę, stwierdzając, że z rozpakowaniem poczekam na pobudkę mojej nowej współlokatorki.
 Podeszłam do okna, odsłaniając delikatnie szarą, zakurzoną roletę. Za szybą wstawione zostały kraty, zapewne chroniące przed ucieczką, ponieważ miałam idealny widok na ulicę. Spoglądałam na przechodzących ludzi, zazdroszcząc im tego błogiego uczucia niezależności. Żyli swoim ideami, planami, poglądami, ja przez najbliższy rok byłam skazana na podporządkowanie się rozkazom. Bałam się, naprawdę się bałam, lecz nie tego miejsca, czy nastolatków, tylko bezradności, której od tak dawna nie czułam. Od czasu, kiedy odszedł od nas mój ojciec. Założył nową rodzinę w innym kraju. Wymazał mnie i Sam z pamięci. Wyglądało to tak, jakbyśmy były słowami na kartce papieru, napisanymi ołówkiem, jakby od zawsze wiedziano, że wreszcie weźmie do rąk gumkę, po czym po prostu zmaże to, co mu ciążyło, to, na czym przestało mu zależeć. Najgorszy w tym wszystkim jest fakt, że  potraktował nas, jak przedmioty.
- Dobra, nie śpię. - odwróciłam głowę, nieco przestraszona. Z powodu zamyślenia, kompletnie zapomniałam, gdzie się znajdowałam, a także, że nie byłam sama.
Czarnowłosa przeczesała dłonią rozpuszczone włosy, przetarła powieki i wreszcie usiadła, spuszczając nogi na ziemię.
 Zlustrowała wzrokiem moją sylwetkę, wydając się nieco zamyślona. 
- Okej. Totalnie tu nie pasujesz, co sprawia, że jeszcze bardziej chcę poznać Twoją historię moja droga! - zaklaskała w ręce, jakbyśmy zmierzały ku najlepszej zabawie w życiu. Chyba  nie miała tutaj za wiele atrakcji.
- Jestem Ines. - postanowiłam zacząć rozmowę w ten sposób, chcąc uniknąć zwierzania, jednak dziewczyna nie dawała za wygraną. Opadłam niechętnie na plastikowe krzesło przy biurku, wiedząc, że zaraz będę musiała ponownie przeżywać cały ten koszmar.
- Odpowiadaj. Potem przejdziemy do lżejszych tematów i cała para z Ciebie ujdzie. - ona naprawdę wydawała się w porządku. 
 Wzięłam głęboki oddech.
- Zabiłam człowieka. - w jakiś sposób mi ulżyło, ale denerwowałam się reakcją współlokatorki. Jednak ta bardzo mnie zaskoczyła. Czekała. Czekała, aż opowiem jej całą historię. Nie skreśliła mnie, ponieważ zrobiłam coś tak strasznego, dała mi szansę, a to zmotywowało mnie do mówienia:
- Obudziłam się w nocy, słysząc krzyki. Zbiegłam na dół, myśląc, że to może być włamywacz, ale, kiedy weszłam do kuchni... - mój głos się załamał. Odczekałam chwilę, po czym kontynuowałam - Pochylał się nad nią. Prawie na niej leżał, błagała, aby przestał, nie słuchał. Niewiele  myśląc chwyciłam za ten cholerny nóż. Nie wahałam się i chyba to przeraża mnie najbardziej. Chciałam jedynie go nastraszyć, ale  on obrócił się tak, że trafiłam w klatkę piersiową. Później... Coś po prostu we mnie przestało działać. Przestałam czuć, zadając cięcie za cięciem. Upadł. Umarł. Zginął. Nie krzyczałam. Milczałam. - uniosłam głowę, nawiązując z nią kontakt wzrokowy. - Czy jestem jeszcze człowiekiem? 
- Tak, jesteś i tu, nie mam żadnych wątpliwości, Ines. - dopiero teraz pojęła, jak bardzo potrzebowałam usłyszeć te słowa od osoby bezstronnej. W jakiś sposób poczułam pewien spokój. Nie byłam potworem, przynajmniej nie dla każdego.
- Jeżeli mam być szczera, to uważam, że dostał to, na co zasłużył, choć nie powinnam tak mówić, ale... Ale jesteś człowiekiem i nigdy w to nie wątp. - posłałam jej słaby uśmiech, bawiąc się rąbkiem mojej koszulki. - Jestem Rachel. Mam na koncie kradzieże, polegały one na zdobywaniu jedzenia dla mojego młodszego brata i siostry. Złapali mnie, aż wreszcie postanowili umieścić tutaj do osiemnastki. Jak wyjdę, to zrobię wszystko, aby odzyskać rodzeństwo. Jesteśmy rodziną, a rodzina powinna trzymać się razem, nawet, jeżeli cierpieliśmy tyle przez matkę alkoholiczkę, to trzeba dostrzec w tym drugie dno. Jesteśmy ze sobą bliżej, ponieważ mieliśmy tylko siebie. Moja historia. - wzruszyła ramionami, a ja nie potrafiłam nic powiedzieć. Siedząc w domu przed telewizorem, gdzie słyszałam tyle historii o ludziach tutaj, nigdy bym nie pomyślała, że ich życie mogło mieć taki wpływ na to, co robili. Rachel nie byłaby tutaj, gdyby jej matka nie poległa tam, gdzie powinna być silna. Gdyby ta czarnowłosa nie kochała swojego rodzeństwa, nie poświęciłaby się dla nich, tylko włóczyłaby się na wolności, nie ponosząc żadnych konsekwencji. 
 Ale ona wolała się poświęcić. 
- Halo, ziemia do Ines! - dziewczyna pomachała mi dłonią przed twarzą. Przeprosiłam ją za nieuwagę. - Skoro już wszystko wiemy, teraz zapominamy i ruszamy dalej, rozumiesz? Żyjesz tu, nie myślisz o przeszłości, tylko o przyszłości, w której się stąd wydostaniesz. Nie wpadaj w konflikty, trzymaj się mnie i dasz radę. - wyciągnęła w moją stronę rękę. Uścisnęłam ją, zawierając tym samym nowy pakt, w nowej rzeczywistości.

***


   Szłam powolnym krokiem za czarnowłosą. Przez dwie godziny rozmawiałyśmy o przeróżnych rzeczach, bardzo dalekich od tego miejsca i historii, przez które się tu znalazłyśmy. Po godzinie trzynastej do pokoju zapukała starsza kobieta z siwiejącymi włosami, oznajmując, że za piętnaście minut mamy pojawić się na placu głównym.
- Wiesz może, o co chodzi? - zapytałam dziewczyny, rozglądając się dookoła. Lustrowałam wzrokiem każdy szczegół tego miejsca.
- Pewnie przyszło dużo nowych, poza tym, mamy taki zwyczaj, że w środy musimy spędzać czas grupami na jakie zostaliśmy podzieleni. Jesteś w mojej, bo dzielimy razem pokój. - poinformowała mnie, przepychając się przez idących nastolatków. Widziała, że nie za bardzo sobie z tym radziłam, dlatego chwyciła moją dłoń, ciągnąc za sobą.
 Zatrzymała się przy jakichś dziewczynach, prowadzących rozmowę. Przyjrzałam się każdej z osobna.
 Pierwsza miała blond włosy i strasznie głośno przeżuwała gumę. Druga miała brązowe loki, wydawała się być pewna siebie. Trzecia wyglądała, jakby zaraz miała zrobić komuś krzywdę, a jej ruda grzywka skutecznie uniemożliwiała widzenie.
- To Ines. Ines to Pez. - Rachel wskazywała je dokładnie w takiej kolejności, w jakiej ja oceniałam. - Dan i Candy. - skinęły głowami w  moją stronę. Nie zdążyły nic powiedzieć, ponieważ na środku pojawiła się  ta sama kobieta, która kazała nam tu przyjść.
- Witam Was, a przede wszystkim nowe osoby. Mam nadzieję, że bardzo szybko się tu odnajdziecie i równie szybko z powrotem obierzecie dobry kierunek na drodze życia. Jesteście bardzo młodzi, nie marnujcie swojej szansy. - wzięła oddech, spoglądała na twarze zebranych, jakby doszukiwała się czegokolwiek, ale znowu poniosła klęskę.
- Ej, widzę, że mamy tutaj nowy towar. - zmarszczyłam czoło, gdy kilku chłopaków stanęło obok mnie, uważnie skanując moje ciało.
 Odepchnęłam rękę jednego z nich, gdy próbował dotknąć moich włosów. Nie zdążyłam zareagować na klepnięcie w pupę.
- Zostawcie mnie. - warknęłam, odsuwając się od towarzystwa.
- Odpuść. I tak ulegniesz. - rzucił blondyn, robiąc krok w moją stronę. Chciałam coś odpowiedzieć, lecz przede mną pojawił się ten sam chłopak, na którego wpadłam zaraz po wejściu tutaj. Zasłonił mnie swoim ciałem, jego dłoń spoczęła na klatce piersiowej tamtego, po czym agresywnie pchnął go w tył.
- Chyba coś powiedziała, Cole. - mruknął. Zdałam sobie sprawę, że właśnie usłyszałam najseksowniejszy głos na świecie.
- Dobra, wyluzuj Malik, tylko próbuję się zaprzyjaźnić, prawda Mała? - puścił mi oczko. Miałam ochotę zwymiotować przez jego gest, a przede wszystkim, przez wyraz jego twarzy.
- Wiesz, że nienawidzę się powtarzać. - odparł spokojnie mulat. Wydawał się być, jak bomba. Stan spoczynku, dopóki ktoś go nie poruszy do działania.
- Dobra, idziemy. Do zobaczenia, piękna. - naprawdę nie podobały mi się przydomki, jakie nadawał mi ten koleś. Przerażał mnie.
- Dziękuję, serio. - zwróciłam się do mojego "wybawcy", jednak on postanowił mnie zignorować. Ruszył przed siebie, znikając w tłumie, zostawiając mnie z dziwnym uczuciem w środku.
- Ines... Jesteś tutaj tak krótko, a już sprowadzasz na siebie kłopoty. - Rachel przyciągnęła mnie do siebie, zniżając ton do szeptu. - Właśnie sprowokowałaś Cole'a i zostałaś uratowana przez Malika. Nawet nie wiesz, jaką mieszankę wybuchową stanowią Ci dwoje.
Nie wiem, lecz mam wrażenie, że bardzo szybko się o tym przekonam, pomyślałam, ruszając za dziewczynami.


6 komentarzy:

  1. O jejciu! Zayn się pojawił! Taki obrońca i na dodatek udaje niedostępnego! :3
    Czuję że to będzie niesamowite połączenie :3
    Już nie mogę się doczekać co będzie dalej :)
    ~M.

    OdpowiedzUsuń
  2. o mamuciu! kochana jesteś niemożliwa *.* taka wersja Malika jara mnie najbardziej kjflkhndj <3 dawaj więcej takich scen, kocham Cię no!!! czekam na nexta :3
    ~@danceforpezz

    OdpowiedzUsuń
  3. To opowiadanie jest MEGA! Już się nie mogę doczekać co będzie dalej, świetny początek, zaskakujące sceny, no po prostu niczego nie brakuje! Takiego opowiadania właśnie szukałam! Czekam na następny rozdział! - AZ :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuję, że będzie się tu działo, oj będzie. Widać, że Zayn broni słabszych. Jestem ciekawa za co on się tam znalazł.
    No i polubiłam już Rachel :)
    Czekam na 3 :)
    Pozdrawiam Xxx

    OdpowiedzUsuń
  5. Yeah ! Zayn ty bohaterze :D
    z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;)
    naprawdę świetne początki <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Jestem niesamowicie ciekaw dalszych wydarzeń! <3

    OdpowiedzUsuń