Zasłaniałam twarz dłońmi, starając się nie zwracać uwagi na ból w nadgarstkach przez założone kajdanki. Fotoreporterzy przekrzykiwali się wzajemnie, zadając pytania i błyskając fleszem prosto w moje oczy.
Odetchnęłam cicho, kiedy wreszcie przekroczyłam próg sądu. Jednak moje serce przyspieszyło, gdy dotarło do mnie, co zaraz się stanie.
- Panno Bollin? - obróciłam głowę w stronę, z której usłyszałam moje nazwisko. - Jestem Amanda Rey, będę Panią reprezentować. - poinformowała mnie blond-włosa kobieta, zajmując miejsce przy moim boku.
Skinęłam głową, przełykając wielką gulę w gardle. Od momentu, w którym zabrano mnie z mieszkania, nie odezwałam się ani słowem. Nawet nie pamiętałam, jak brzmiał mój głos.
W mojej głowie działo się za wiele, abym mogła choć na chwilę odetchnąć.
- Mamy duże szanse na złagodzenie wyroku. - zaczęła adwokat, przeglądając jakieś dokumenty. - W prawdzie Twoja matka zeznała przeciw, lecz siostra na korzyść. Psycholog potwierdza wersję małej, także dla Nas, to bardzo wiele. - dodała, po czym odłożyła teczkę na bok. Uniosła głowę, aby spojrzeć w moje oczy. Nie uciekałam wzrokiem.
- Wierzę, że zrobiłaś to w słusznej sprawie, uratowałaś siostrę, ale wciąż nosisz brzemię morderczyni. Chcę Ci pomóc i zrobię to najlepiej, jak potrafię. - mówiła szczerze, wiedziałam, lecz, nie dało się uratować kogoś, kogo wszyscy już skreślili, nawet matka.
***
Cały proces opierał się na zeznaniach ludzi, którzy nie mieli pojęcia o całej sytuacji.
Kiedy sędzia poprosił na salę Sam, wszyscy musieli wyjść.
- Będziesz do końca życia gnić w więzieniu za to, co zrobiłaś! - syknęła moja mama, a jad w jej oczach sprawiał, że uginały się pode mną nogi.
- Za to, że uratowała Sam? - rzuciła Amanda, spoglądając na kobietę z rozczarowaniem. - Ona jest Pani córką, nie można jej tak traktować! - dodała, wyrzucając ręce w górę.
- Ona już nie jest moją córką. - odpowiedziała, pospiesznie oddalając się w stronę automatu z kawą. Siedziałam na ławeczce wpatrując się w jej sylwetkę, która z każdym krokiem co raz bardziej się rozmazywała.
Łzy niebezpiecznie majaczyły w moich oczach. Kilka spłynęło po moim policzku, lecz nie miałam sił nawet ich zetrzeć. To, co usłyszałam... Sprawiło, że wolałam zostać skazana na dożywocie, niż być blisko niej i mieć świadomość, że... Że byłam dla niej nikim.
- Nie potrafię tego zrozumieć, Ines. Nie potrafię. - westchnęła Amanda z rezygnacją, siadając obok mnie.
Siedziałyśmy w ciszy, pogrążone we własnych myślach, gdy przyszedł jeden z ochroniarzy poinformować o powrocie na salę rozpraw.
Wstałam z miejsca, po mojej lewej szła adwokat, a po prawej mój strażnik. Nie potrzebowałam ich więcej, ponieważ nie miałam zamiaru uciekać. Nie widziałam w tym żadnego sensu. Kiedy myślałam o takim rozwiązaniu, przypominałam sobie babcię. Niestety, odeszła kilka lat temu, rozbijając mój świat w drobny mak, lecz dobrze pamiętałam, jak zawsze powtarzała: "Pamiętaj, najgorsza prawda, jest lepsza od najpiękniejszego kłamstwa. Prawda wyzwala. Nigdy przed nią nie uciekaj. Zawsze stawiaj jej czoło, nawet jeżeli jest to bardzo trudne".
I właśnie to mną kierowało, gdy sędzia zwrócił się do mnie, chcąc poznać moją wersję wydarzeń.
- To było z 14 października na 15. Byłam zmęczona po szkole oraz treningu z koszykówki. Wróciłam do domu około godziny dziewiętnastej. Zdążyłam zamienić z mamą parę słów, ponieważ musiała wychodzić. Miała nocną zmianę w szpitalu. Zostałam ja, Sam oraz Tom. Nie podejrzewałam go o nic, naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Był w porządku. Po zjedzeniu kolacji obejrzeliśmy jakiś film. Zasypiałam na nim z powodu wyczerpania, dlatego w połowie pożegnałam się z nimi i poszłam do swojego pokoju, żeby pójść spać. - wzięłam oddech, ponownie zabierając głos. - Zasnęłam bez problemu. Obudziły mnie krzyki. Dobiegały z kuchni. Zdziwiłam się, zdając sobie sprawę, że jest po trzeciej. Pomyślałam, że to może być włamywacz, dlatego odrzuciłam kołdrę na bok i skierowałam się pospiesznie do kuchni. Skradałam się, nie wiedząc, że zastanę tam to... Ja... Ja naprawdę nie wiedziałam, co zrobić! Po prostu... To był impuls! Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Obawiałam się, że mogę nie być w stanie go od niej odciągnąć. Dlatego...
- Dlatego chwyciłaś za ten cholerny nóż!? - krzyknęła moja matka, lecz zignorowałam to. Nie mogłam dać się zdekoncentrować.
- Pani Bollin, proszę się uspokoić i nie przerywać. - pouczył ją sędzia, za co przeprosiła, a ja mogłam mówić dalej:
- Dlatego chwyciłam za nóż. Leżał najbliżej. Kiedy miałam go w ręce... Przestałam czuć strach. Byłam tylko ja, on i ostrze. Podchodziłam powoli, tak, aby nie zauważył. Sam mnie widziała. Milczała. Wiedziała, że inaczej nie damy sobie rady. Odsunęła się, jak najdalej, abym przypadkiem jej nie zraniła. Miałam pecha, ponieważ panele zaskrzypiały. Odwracał się, wystraszyłam się i... Ja nie chciałam go zabić, naprawdę! Ale wtedy było już za późno. Wyciągał po mnie ręce, dlatego wbijałam nóż, gdzie popadnie. To nie było morderstwo z wyjątkowym okrucieństwem, to był strach, samoobrona. Byłam zagubiona. Bałam się... Pamiętam jedynie jego upadek. Wtedy także rzuciłam nóż, odbił się od podłogi. Uklęknęłam. Nie dowierzałam temu, co zrobiłam. Zabiłam go. Zabiłam człowieka. I bardzo tego żałuję, naprawdę, ale... Ja tylko chciałam jej pomóc. Chciałam uratować Sam. Naprawdę... - dokończyłam.
Opowiedziałam wszystko, co się wydarzyło. Nie ominęłam żadnego szczegółu. Mężczyzna pokiwał jedynie głową, kiedy skończyłam.
- To było z 14 października na 15. Byłam zmęczona po szkole oraz treningu z koszykówki. Wróciłam do domu około godziny dziewiętnastej. Zdążyłam zamienić z mamą parę słów, ponieważ musiała wychodzić. Miała nocną zmianę w szpitalu. Zostałam ja, Sam oraz Tom. Nie podejrzewałam go o nic, naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Był w porządku. Po zjedzeniu kolacji obejrzeliśmy jakiś film. Zasypiałam na nim z powodu wyczerpania, dlatego w połowie pożegnałam się z nimi i poszłam do swojego pokoju, żeby pójść spać. - wzięłam oddech, ponownie zabierając głos. - Zasnęłam bez problemu. Obudziły mnie krzyki. Dobiegały z kuchni. Zdziwiłam się, zdając sobie sprawę, że jest po trzeciej. Pomyślałam, że to może być włamywacz, dlatego odrzuciłam kołdrę na bok i skierowałam się pospiesznie do kuchni. Skradałam się, nie wiedząc, że zastanę tam to... Ja... Ja naprawdę nie wiedziałam, co zrobić! Po prostu... To był impuls! Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić. Obawiałam się, że mogę nie być w stanie go od niej odciągnąć. Dlatego...
- Dlatego chwyciłaś za ten cholerny nóż!? - krzyknęła moja matka, lecz zignorowałam to. Nie mogłam dać się zdekoncentrować.
- Pani Bollin, proszę się uspokoić i nie przerywać. - pouczył ją sędzia, za co przeprosiła, a ja mogłam mówić dalej:
- Dlatego chwyciłam za nóż. Leżał najbliżej. Kiedy miałam go w ręce... Przestałam czuć strach. Byłam tylko ja, on i ostrze. Podchodziłam powoli, tak, aby nie zauważył. Sam mnie widziała. Milczała. Wiedziała, że inaczej nie damy sobie rady. Odsunęła się, jak najdalej, abym przypadkiem jej nie zraniła. Miałam pecha, ponieważ panele zaskrzypiały. Odwracał się, wystraszyłam się i... Ja nie chciałam go zabić, naprawdę! Ale wtedy było już za późno. Wyciągał po mnie ręce, dlatego wbijałam nóż, gdzie popadnie. To nie było morderstwo z wyjątkowym okrucieństwem, to był strach, samoobrona. Byłam zagubiona. Bałam się... Pamiętam jedynie jego upadek. Wtedy także rzuciłam nóż, odbił się od podłogi. Uklęknęłam. Nie dowierzałam temu, co zrobiłam. Zabiłam go. Zabiłam człowieka. I bardzo tego żałuję, naprawdę, ale... Ja tylko chciałam jej pomóc. Chciałam uratować Sam. Naprawdę... - dokończyłam.
Opowiedziałam wszystko, co się wydarzyło. Nie ominęłam żadnego szczegółu. Mężczyzna pokiwał jedynie głową, kiedy skończyłam.
Ponownie zajęłam swoje miejsce. Spuściłam wzrok, bojąc się spojrzenia matki, która nie chciała już nią być, nie dla mnie.
- Ogłoszenie wyroku nastąpi po krótkiej przerwie. - poinformował, po czym opuścił pomieszczenie. Znowu musiałam czekać. Minuty ciągnęły się w nieskończoność. Byłam naprawdę zdenerwowana, właśnie decydowano o moim losie. O tym, jak miało wyglądać moje życie.
- Ines, będzie dobrze. - poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Obróciłam głowę. Amanda Rey. Przez cały okres oczekiwania i niewiedzy, odnosiłam wrażenie, że tylko ona jedna próbowała mnie zrozumieć, że tylko ona jedna nie odrzuciła mnie na samym początku.
- Dziękuję. - wychrypiałam, posyłając jej słaby uśmiech.
- Prosimy o wejście na salę. - mój oddech przyspieszył, dłonie były spocone. To, co działo się ze mną w ciągu tych kilku chwil, było nie do opisania. Jeszcze nigdy w życiu nie targało mną tak wiele emocji i to z taką siłą.
Weszłam tam, mając w głowie dwa scenariusze. Żaden nie było dobry, lecz pierwszy - wystarczający.
Nie dochodził do mnie żaden dźwięk, odkąd usłyszałam określenie "winna". Nie powinno mnie to dziwić, przecież zabiłam człowieka.
- Ines? Ines! - Amanda potrząsnęła moim ramieniem, tym samym wyrywając z zamyślenia. - Nie słuchałaś, prawda? - kobieta pokręciła głową. - Do ukończenia osiemnastego roku życia, będziesz znajdować się w zakładzie poprawczym, dopiero, gdy staniesz się pełnoletnia staniesz przed sądem i zostaniesz ponownie przesłuchana. Do tego czasu, postaram się zrobić wszystko, abyś wyszła na wolność. Pamiętaj, to naprawdę nie jest zła opcja. - przełknęłam ślinę.
Pewnie, że nie. Mogłam trafić do prawdziwego więzienia. Miałam tylko nadzieję, że jakoś przeżyję i, że ludzie dadzą mi do tego szansę.
- bo jeżeli nie, to jestem skończona. -
od autorki:
Witam :) Przybywam z 1 rozdziałem.
Długość nie jest zadowalająca, lecz chodziło mi o umieszczenie jednego wątku,
nie chciałam od razu przechodzić do zakładu poprawczego,
chciałam, abyście wiedzieli, jak to się zaczęło.
Mam nadzieję, że Wam się podoba
i będzie tu wracać :)
pozdrawiam, Kamilla :*
PS. Przypominam o zakładce "informowani".
Mam mętlik w głowie, nie wiem co mam myśleć
OdpowiedzUsuńTen blog zdecydowanie różni się od pozostałych, ale podoba mi się to ;)
Już nie mogę się doczekać następnego po Twoim powrocie :)
Cieszę się, że znów tworzysz ;)
Mam nadzieję, że wena Ci nie minie i jak wrócisz to będziesz miała głowę pełną pomysłów, ale oczywiście masz odpocząć i się dobrze bawić! ;)
~M.
No to zaczyna się na całego.
OdpowiedzUsuńInes dobrze zrobiła! Ten bydlak chciał skrzywdzić jej siostrę!
Czekam na nexta :)
Pozdrawiam ;*
jejku :( tak mi jej żal, biedna... Mam nadzieje, że Amanda ją stamtąd wydostanie. Czekam na nexta misiu <3
OdpowiedzUsuń~@danceforpezz
Znalazłam twojego bloga przypadkiem i zupełnie nie żałuję, że zaczęłam czytać! Świetna fabuła, lubię tego typu tematykę.
OdpowiedzUsuńDoskonale rozumiem motywy jakie kierowały Ines. chciała obronić Sam. Każdy człowiek chciałby to zrobić. A że posunęła się do morderstwa, to już inna sprawa. To była samoobrona, nie chciała go zabić. Nie jest złym człowiekiem. Wyrok nie jest najgorszy, ale mógłby być lepszy. Mam nadzieję, że dziewczyna da sobie radę w poprawczaku. Tam bywa bardzo ciężko. Będę trzymała za nią kciuki. Dobrze, że ma kogoś takiego jak Amanda. Widać, że kobiecie naprawdę zależy, aby jej pomóc.
Czekam na kolejny rozdział i życzę dużo weny!
W wolnej chwili zapraszam do siebie. Bardzo chciałabym poznać twoją opinię :) Your perfect imperfections
Zobaczyłam, że wysłałaś link jakiejś dziewczynie na TT i tak z ciekawości weszłam i naprawdę mi się spodobało to opowiadanie, tym bardziej, że uwielbiam czytać FF z Zayn'em <3
OdpowiedzUsuń